Kiedy poznaliśmy Angelikę i Łukasza od początku towarzyszyło Nam uczucie, że trafiliśmy na dobrych ludzi. Znamy kilka Angelik i musimy przyznać, że to imię zobowiązuje. Każda z nich to silna, równa babka z sercem na dłoni.
Nasza praca zobowiązuje. Siłą rzeczy wiele czasu spędzamy na obserwacji i ocenie sytuacji. Co za tym idzie często tworzymy własne wyobrażenia i kreujemy w wyobraźni historie ludzkie.
Kiedy w dniu reportażu ślubnego spóźnieni wbiegliśmy do kościoła z jęzorami na brodach wiedzieliśmy, że dzielą Nas ułamki sekund od rozpoczęcia mszy. Byliśmy spięci i zestresowani. Przywitała Nas mama Pani Młodej słowami: „zdążyliście, niczym się już nie martwcie, przeżegnajcie się i zaczynamy”. Popatrzyłam na nią i wiedziałam już, że ta kobieta to prawdziwy anioł.
Weszliśmy ze starym do kościoła. Zrozumiałam, że zdążyliśmy. Spojrzałam na Łukasza czekającego przed ołtarzem na swoją przyszłą żonę. Potem zerknęłam na Angelę, która już za chwilę w towarzystwie swojej mamy miała ruszyć w stronę ołtarza. Rozejrzałam się po świątyni przyglądając zgromadzonym gościom. Kiedy usłyszałam dzwonek zwiastujący rozpoczęcie ceremonii z moich oczu popłynęły łzy. Pędząc do Warszawy złamaliśmy wszystkie możliwe przepisy. Niemalże wjechaliśmy pod autobus a zdążyliśmy tylko dlatego, że pół Warszawy przejechaliśmy Bus Pasem. Nasze stroje pozostawiały wiele do życzenia a ręce obejmujące aparaty drżały z emocji. Tylko to wszystko było już nieważne bo byliśmy już na miejscu cali, zdrowi i gotowi do pracy. Oboje czuliśmy ulgę, że nie zawiedliśmy tego dnia Naszej pary, że jest jeszcze szansa, że wszystko będzie dobrze.
Żegnając się z nimi po zakończeniu reportażu standardowo wyściskałam Państwa młodych ale wiecie co ? Pierwszy raz przytuliłam na Do widzenia mamę weselną. Czułam się napełniona jakąś wyjątkową atmosferą.
Sesja poślubna, którą możecie oglądać poniżej przebiegła już w znacznie spokojniejszej atmosferze i bez pośpiechu. Zapraszamy 🙂
























































